Patrząc dziś na 56-letniego
Nicka Cave’a widzimy eleganckiego dżentelmena, w nienagannie skrojonym
garniturze. Śmiało można napisać – starszego pana, który z każdym rokiem coraz
bardziej będzie koncentrował się na powolnych, melancholijnych songach (o czym
przekonuje ostatni album artysty). Jeśli ktoś poznaje australijskiego barda
dopiero przy okazji Push The Sky Away, pewnie
będzie miał trudność by uwierzyć, że młody Nick należał do najbardziej
destrukcyjnych postaci w dziejach rock’n’rolla. Nieobliczalne punkrockowe
zwierzę, zarówno na scenie, jak i poza nią. Wiecznie zamroczony chuligan, dla
którego koncert był nie tylko okazją do uzewnętrznienia swoich emocji, ale
także po prostu do pospolitej rozróby. Aby przypomnieć sobie najbardziej
szalone oblicze morderczego balladzisty, musimy się cofnąć w odległe lata 80. –
do czasów działalności jego kultowej formacji The Birthday Party.
Dla urodzonego 22 września 1957 roku w
australijskim miasteczku Warracknabeal Nicholasa Edwarda Cave’a miejscem
pierwszych kontaktów z muzyką był… kościół. Jako dzieciak Nick był bowiem
chórzystą katedry w Wangaratta. Dorastając, odkrył zupełnie inne formy
muzycznej ekspresji – za sprawą brata Tima poznał muzykę rockową i takich
wykonawców jak Cream, Jimi Hendrix czy australijska grupa The Loved Ones, jego
ulubiony wówczas zespół. Pierwsze fascynacje rockiem zbiegły się z młodzieńczym
okresem burzy i naporu – Nick sprawiał wyjątkowe kłopoty nauczycielom, których
apogeum była rzekoma próba gwałtu na koleżance. Cave tłumaczył, że źle
zrozumiano jego kawał ze ściągnięciem majtek dziewczynie… Wyrzucony ze szkoły w
Wangaratcie, zimą 1971 roku Nick znalazł przystań w prywatnej szkole w
Melbourne. Wcale nie zachowywał się tam lepiej – potrafił na przykład
potraktować kolegów, którzy kwestionowali jego heteroseksualność… cegłą ukrytą
w damskiej torebce. Nowa buda była jednak dla niego ważna z tego powodu, iż tam
rozpoczął muzykowanie – został wokalistą grupy Concrete Vulture. W składzie
znaleźli się także gitarzysta Mick Harvey i bębniarz Phill Calvert, którzy
stali się jego współpracownikami na lata. W 1976 roku zakończyli naukę w
Caulfield Technical College, co nie oznaczało końca działalności grupy. Nazywała
się ona już wówczas The Boys Next Door. Nowym muzykiem kapeli został basista Tracy
Pew, w późniejszych latach wyróżniający się niekonwencjonalnym zachowaniem
scenicznym i groteskowym wyglądem kowboja. Ważnym punktem grupy stał się także
drugi gitarzysta Rowland S. Howard.
Pod wpływem Chrisa Walsha,
który niebawem został menedżerem zespołu, jego członkowie ulegli fascynacji
punk rockiem, między innymi Ramones i Sex Pistols. Młodzieńcy zasłuchiwali się
również w nagraniach The Stooges, których lider, Iggy Pop, zasłynął ostrymi
tekstami i agresywnym, często autodestrukcyjnym zachowaniem typu
samookaleczanie na scenie. W 1977 roku The Boys Next Door prezentowali się na
scenie jak ich idole, a rebeliancka postawa przenosiła się niejednokrotnie poza
nią. Dla Cave’a i Pewa na przykład codziennością była jazda kradzionymi
samochodami po autostradzie – w przypadku tego pierwszego choćby i na dachu
auta. Muzyków The Boys Next Door nagminnie zatrzymywano za wandalizm, pijaństwo
i obsceniczne zachowanie.
Tej buntowniczej postawy nie
udało się przenieść na debiutancki album grupy, wydany w maju 1979 roku
nakładem wytwórni Mushroom Door Door. Zbyt
wygładzona produkcja zbliżyła muzykę na albumie do raczej do nowej fali niż
protopunka Stoogesów. Muzycy byli z niej
bardzo niezadowoleni. Ducha zespołu lepiej oddawała epka nagrana kilka miesięcy
później, już dla nowej wytwórni Missing Link. Zatytułowana Hee Haw, przywodziła na myśl dźwiękową anarchię postpunkowych The
Fall, The Pop Group i Pere Ubu. To było to. Zmianie brzmienia towarzyszyła
również zmiana nazwy – Cave ochrzcił grupę The Birthday Party. Twierdził, że
inspiracją było przyjęcie w Zbrodni i
karze Dostojewskiego – choć w powieści nikt urodzin nie obchodzi.
W lutym 1980 roku zespół z
wielkimi nadziejami wyruszył na trasę po Wielkiej Brytanii. Wyspiarska krytyka
nie rozumiała radykalnej wymowy twórczości The Birthday Party, a dodatkowym
powodem frustracji młodych przybyszów z Antypodów były fatalne warunki życia w
stolicy Anglii. Cave bytował w tragicznych warunkach mieszkaniowych, umierając
z głodu – za coś trzeba przecież ćpać, a młody
punkowiec był wówczas chodzącą tablicą Mendelejewa. Wyprawa za wielką
wodę nie była jednak tak do końca nieudana – na zespół zwrócił uwagę Ivo
Watts-Russell, właściciel początkującej wytwórni 4AD. The Birthday Party
podpisali z nim kontrakt płytowy. Wcześniejsze zobowiązania wobec wytwórni
Missing Link sprawiły jednak, że zanim na rynku pojawił się pierwszy singiel
grupy w barwach nowej wytwórni, The
Friend Catcher, fani mogli cieszyć się płytą The Birthday Party/The Boys Next Door.
W kwietniu 1981 roku
nakładem 4AD ukazał się kolejny album zespołu, Prayers On Fire, który spotkał się z pozytywnym przyjęciem prasy.
Nazwa The Birthday Party stała się jedną z najgorętszych na ówczesnej
alternatywnej scenie Wielkiej Brytanii, w czym zasługa nie tylko
nieokiełznanej, awangardowej muzyki grupy, ale również popisów scenicznych. I
nie chodzi jedynie o grę muzyków – zamroczony narkotykami (z ulubioną heroiną
na czele) Nick, podobnie zresztą jak basista Tracy Pew, specjalizowali się w
agresywnym zachowaniu wobec widzów. Tłumek spod sceny, zbyt ochoczo dążący do
fizycznego kontaktu z muzykami, mógł spodziewać się kopów w zęby, ciskania
mikrofonem w głowę bądź zdzielenia w maskę gitarą basową Tracy’ego. Jednak
słuchacze którzy w spokoju kontemplowali występ australijskich neandertali też
nie mogli czuć się bezpieczni – na jednym z koncertów w Nowym Jorku Cave o mało
co nie udusił kablem od mikrofonu siedzącej przy stoliku kobiety… Stałym
elementem koncertów The Birthday Party były także zapasy najwierniejszego fana
kapeli, niejakiego Binga, z wokalistą. Trudno powiedzieć, czy muzycy byli w
ogóle świadomi tego, co robią – trzeźwy i niebędący pod wpływem narkotyków Cave
był widokiem wyjątkowym w tamtym czasie. Cave zwykł mawiać, że gdyby pewnego
dnia obudził się bez kaca, to znaczyłoby, że coś jest nie w porządku… Awangardowa
wokalistka Lydia Lunch, wówczas współpracująca z Nickiem przy tworzeniu krótkich
sztuk teatralnych, przyznawała, że trzykrotnie ratowała go od śmierci z
przedawkowania. Podobne doświadczenie, tym razem przed samym koncertem,
zdarzyło się basiście. Był to akurat występ w Melbourne, na którym Mick Harvey,
zirytowany zachowaniem Nicka (który bardziej niż śpiewem zainteresowany był
bójką z jednym z widzów) potraktował go pięścią w zęby. Nick koncert zakończył
zalany krwią i w stanie totalnego zamroczenia spowodowanego narkotykami.
Publiczność kochała
piekielne wybryki The Birthday Party i ich właśnie gorąco oczekiwała na każdym
koncercie. Wyglądało na to, że w 1982 roku w Anglii i Australii nic nie było
bardziej trendy od jedynek wybitych własnoręcznie przez Nicka Cave’a.
Paradoksalnie, doprowadzało to muzyków kapeli do frustracji – ich celem było
obrażać i wkurzać, a nie robić to, na co ma ochotę publiczność. Stosunki w
zespole także nie były najlepsze – w
1982 roku odszedł perkusista Phill Calvert, którego miejsce za bębnami
zajął… gitarzysta Mick Harvey. Samego Nicka muzyka wykonywana przez jego grupę
zaczęła nudzić. Członkowie zespołu mieli poczucie, że The Birthday Party doszło
do ściany – muzycy przestali dogadywać się na gruncie zarówno artystycznym, jak
i prywatnym. Zastanawiające, że w tym trudnym czasie powstały największe osiągnięcia
The Birthday Party – singiel z kultowym Release
The Bats, największym hitem formacji, longplay Junkyard oraz EP Mutiny. Ta
ostatnia to łabędzi śpiew grupy. 9 czerwca 1982 roku występem w Seaview
Ballroom w Melbourne The Birthday Party zakończyła żywot.
Lider grupy po jej śmierci
nie próżnował i powołał nową formację, z którą wkrótce osiągnął prawdziwą międzynarodową
sławę – brylował już nie na undergroundowej scenie, ale na listach przebojów. Lider
grupy Nick Cave and the Bad Seeds coraz mniej jednak przypominał stojącego na
czele The Birthday Party – nomen omen – jaskiniowca. Chuligan ustąpił miejsca dżentelmenowi,
przemoc liryzmowi, frenetyczna łupanina – melancholijnym songom. Nickowi AD
2013 daleko do punkowca z przełomu lat 70. i 80. XX wieku, co nie znaczy, że
nie potrafi wykrzesać z siebie rock’n’rollowej energii. By się o tym przekonać,
warto wybrać się 4 lipca do Gdyni – Złe Nasiona będą gwiazdami kolejnej edycji
festiwalu Open’er. Jeśli planujecie wziąć udział w koncercie grupy Nicka i znaleźć
się w pierwszych rzędach, na wszelki wypadek uważajcie na głowy. Z szalonym
Australijczykiem nigdy nic nie wiadomo.
Maciek
(Opracowano na podstawie
książki Iana Johnstona Bad Seed. The
biography of Nick Cave (pl.
Nick Cave)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz