sobota, 16 marca 2013

Freddie Mercury


Nie zostanę gwiazdą rocka - ja będę legendą

Żółta skórzana kurtka, mikrofon z charakterystycznym statywem i ręka wzniesiona do nieba w triumfalnym geście. Tak zapamiętamy jednego z największych wokalistów wszechczasów - Feddiego Mecury’ego. 

Made in haven

Zanzibar słynie z tropikalnych roślin, widoków i kultury. Jest małą plamą na mapie, która rozpala wyobraźnię ludzi. To właśnie tutaj w roku 1946 na świat przyszedł Farrokh Bulsara. Brudne i ciasne ulicę jego rodzinnego miasta Stone Town bardzo go przytłaczały, dlatego siadał w porcie i marzył o wyrwaniu się z tego miejsca. Kochał podróże do cioci, która żyjąc w Bombaju mogła mu zaproponować więcej rozrywki niż rodzice mieszkający w małym miasteczku handlowym. Nie mając na miejscu perspektyw na wykształcenie, Farrokh musiał przenieść się do Panchgani, gdzie poszedł do szkoły z internatem. Był bardzo dobrym uczniem, wyróżniał się z plastyki i muzyki. Właśnie z tym wiązał swoją przyszłość. Farrokh - imienia bardzo popularnego wśród Persów - prawie nie używał. Wydawało się mu zbyt ciężkie i długie. W szkole podawał się za Freddiego. Podczas wakacji roku 1961 mama zaproponowała Freddiemu, że powinien nauczyć się gry na pianinie. Szybko robił postępy, a nauczycielka była zaskoczona jego nieprzeciętnym talentem. Właśnie podczas szkolnego koncertu poznał Gite Choksi, która stała się jego pierwszą miłością. Pochłonięty zabawą i używaniem życia odstawił na boczny tor edukację, co skutkowało nie zdaniem matury. Następstwem tego było przeniesieniem do innej szkoły. Freddie miał problemy z zaaklimatyzowaniem się i przystosowaniem do nowego otoczenia. W 1964 roku wybuchła rewolucja i rodzina Bulsarów musiała opuścić kraj. Freddie trafił do krainy marzeń z lat dzieciństwa, do świata zachodniej muzyki i paryskiej mody - Anglii. Zamieszkał w robotniczej dzielnicy Londynu – miasta, z którym będzie związany aż do ostatnich dni swojego życia.

One vision

Freddie był jedyną osobą zadowoloną z nagłej przeprowadzki do Londynu. Sytuacja rodziny Bulsarów była trudna. Stracili część majątku, więc Fred musiał podjąć pracę. Pierwsze pieniądze zdobył pakując towary w pobliskiej fabryce. Współpracownicy żartowali sobie z jego delikatnych dłoni. Bulsara powtarzał, że marzy o karierze artysty i dlatego taką uwagę przykłada do swych palców. Realizując swoje marzenia, chciał podjąć studia wyższe na wydziale sztuk pięknych. Nie mógł jednak kontynuować nauki. Nie zdał matury, która była konieczna do ubiegania się o przyjęcie na uczelnię. Rezygnując z pracy fizycznej, rozpoczął naukę w technikum Isleworth Polytechnic School, by po dwóch latach opuścić je z piątkową maturą pod pachą. Jeszcze w 1966r. rozpoczął edukację na wymarzonym kierunku. 


Podczas studiów fascynował się modą. Coraz bardziej zagłębiał się w ten świat. W chwilach wolnych grał 
z kapelą punkową, ale szybko zakończył współpracę dowiedziawszy się, że priorytetem bandu jest granie dla nielicznej i alternatywnej publiczności. Freddie zawsze marzył o pełnych stadionach i popularności. 

Podczas nauki spotkał Briana Maya i Rogera Taylora, którzy grali w studenckim zespole Smile. Bardzo szybko się z nimi zaprzyjaźnił. May w jednym z wywiadów powiedział, że Freddie był osobą bardzo nieśmiałą, ale strój i kolory, jakie miał, sprawiały, że wydawał się ciekawszym człowiekiem niż był
w rzeczywistości.

Fred spełnił swoje marzenia zakładając własną grupę muzyczną, ale nieporozumienia pomiędzy członkami zespołu spowodowały, że rozpadła się ona już po dwóch miesiącach działalności. W tym samym czasie z grupy Smile odszedł wokalista Tim Staffel. Freddie bezzwłocznie zgłosił się do castingu na to miejsce. Początkowo jego kandydatura nie była jednak brana pod uwagę, ponieważ nigdy nie uczestniczył w profesjonalnej lekcji śpiewu. Jak wspomina Taylor, Freddie miał mocne, kontrolowane ryczenie, a jego głos pozostawiał wiele do życzenia. W wyniku braku chętnych , szansę debiutu postanowiono dać Bulsarze. Cel, do jakiego dążył przez wiele lat ziścił się. Dołączył do składu, a zespół zyskiwał na popularności. Szokujący Freddie stał się jego ikoną i siłą napędową. Po kilku miesiącach współpracy postanowił zmienić nazwę ze Smile na Queen. Fred sam zaprojektował logo zespołu, którego modyfikacje z biegiem lat odzwierciedlały życiowe rozterki artysty.  Twierdząc, że nazwisko będzie stanowiło przeszkodę w dalszym rozwoju kariery postanowił zmienić je na Mercury, co miało symbolizować wielkość i bóstwo.

God save the Queen

Mercury rozpoczął współpracę z Queenem w roku 1971. Do chwili śmierci zagrał ponad 700 koncertów zbierając kilkudziesięciomilionową widownie. Inni członkowie zespołu stali się tłem dla poczynań wokalisty. Freddie traktował koncert jako przedstawienie, dlatego były to wielkie widowiska z tysiącami świateł i kostiumów. Miał świetny kontakt z publicznością. Panował nad nią. Często ją obrażał i wyśmiewał, ale robił to w sposób tak taktowny, że był przez nią uwielbiany. Powtarzane śpiewy "eeooo", "deeeeoooo" itp. stały się znakiem rozpoznawczym i renomą Queenu. Freddie mógł sobie na to pozwolić, ponieważ posiadał silną, czterooktawową barwę głosu i improwizowanie nie stanowiło dla niego jakiejkolwiek trudności.
Osoba na co dzień skryta i tajemnicza, która hodowała koty i nade wszystko ceniła swą prywatność, na scenie przybierała całkowicie inną rolę. Robbie Williams porównał to do nałożenia maski rycerza wyruszającego na bitwę. Freddie w rozmowach z dziennikarzami powtarzał, że nie jest sztuczny. On nie udaje, ale zaspokaja potrzeby tłumu. Gdyby nie charyzma Freddiego zespół Queen nie odniósłby takiego sukcesu. W roku 1985 odbył się koncert Live Aid. Było to spełnienie największego pragnienia wokalisty. Zawsze bowiem chciał zaśpiewać dla całego świata. Koncert oglądało ponad 1,5 miliarda ludzi z ponad 100 krajów świata. Spośród kilkudziesięciu zespołów grających podczas tego wydarzenia, zespół Queen według ekspertów przyćmił swą klasą inne bandy. Była to również pośrednio zasługa Freddiego, który przed koncertem zaprosił technika zajmującego się realizacją dźwięku na papierosa. Ten, nie będąc w stanie odmówić takiej gwieździe jak Fred, zgodził się bez wahania. W tym czasie technik Queenu zdjął wszystkie ograniczenia w emisji decybeli, jakie były nałożone na urządzenia dla bezpieczeństwa zebranych. Chociaż na scenie panował chaos, a muzycy nie słyszeli swych instrumentów dali największy koncert w swej historii.  
Mercury, chcąc panować nie tylko nad tłumem, ale też nad przebiegiem koncertu, zażyczył sobie, by sygnalizator drogowy był umieszczony na scenie, a zapalające się kolejno kolory lamp sygnalizowały upływający czas.
Koncert „Live Aid” był wyjątkowy również z innej przyczyny. Konflikty wewnątrz zespołu i chęć dominacji Freddiego nad resztą składu omal nie doprowadziły do jego rozpadu na początku lat 80. Koncert ten był punktem zwrotnym i uświadomił muzykom, że są wyjątkowi jako soliści, ale dopiero gdy połączą swe siły, są wielką marką. 
W tym czasie zrodził się pomysł trasy koncertowej „Magic Tour”, która miała promować krążek wydany w roku 1986. Była to ostatnia trasa koncertowa Mercurego. Podczas niej Freddie wpadł na pomysł zaprojektowania specjalnego ubioru. Była to dobrze rozpoznawana żółta skórzana kurtka i białe spodnie. Powstało kilka identycznych egzemplarzy tego ubioru, bo Freddie miał obsesję na punkcie czystości kostiumu. Podczas koncertu rozpoczynającego trasę stwierdził, że trzeba zakończyć występ tak, by widownia zapamiętała go na długie lata. Dlatego podczas hymnu Wielkiej Brytanii Mercury wychodził w koronie i w płaszczu z gronostajem.  Nie tylko wyrazisty image zdecydował jednak o tym, że zespół  Queen zapisał się na trwałe w historii muzyki rozrywkowej. Wpływ na to miała przede wszystkim muzyka.

 Zespół został nazwany także „bandem startej taśmy”. Nazwa ta pochodzi od przewijania i dogrywania wielu głosów do pojedynczej sekwencji. Był to pomysł Freddiego, który będąc jeszcze w technikum, często wraz z przyjaciółmi śpiewał w szkolnej toalecie, gdzie było wyjątkowe echo. Nieprzeciętny wokal i niespotykane brzmienie zespołu zaowocowało wzrostem jego rozpoznawalności. Po pierwszych sukcesach, odnoszonych w szczególności w Japonii, życie wszystkich muzyków znacząco się zmieniło. Po otrzymaniu statusu megagwiazdy Freddie czuł się spełniony. Otworzyły się przed nim drzwi, o których istnieniu tylko słyszał. Postanowił spróbować kariery solowej. Teksty piosenek w sposób szczególny nawiązywały do jego życia i orientacji biseksualnej. Od początku oddzielał pracę solową od zespołu i nie chciał, by była w jakikolwiek sposób z nim łączona i zestawiana. 

Pod koniec lat 80. Mercury zakończył koncertowanie z powodu rozwijającej się choroby AIDS, która wyniszczyła jego organizm. Ostatnie nagrania zostały wydane tuż po śmierci Mercurego. Freddie nie chcąc zawieść kolegów z zespołu, sam nagrywał swoje partie i je archiwizował. Do nagranego uprzednio wokalu wystarczyło dograć podkład instrumentalny, więc muzycy mieli gotowy materiał do wydania płyty.

Don't stop me now

Freddie Mercury był pełen sprzeczności i skrajności.
Z jednej strony uwielbiał siedzieć z kotami sam
w pokoju, by za chwilę urządzić trwające dwa tygodnie imieniny na trzysta osób. Uwielbiał robić prezenty i niespodzianki najbliższym, zabierając ich na w podróże do Barcelony czy Paryża. Nie krył swojego biseksualizmu. Żył przez sześć lat w związku z Mary Austin. Po rozstaniu nadal byli najbliższymi przyjaciółmi, a po śmierci Freddiego odziedziczyła ona ponad połowę jego majątku. Chociaż dwa razy podczas wywiadów Mercury przyznał się do swej odmiennej orientacji seksualnej, to i tak prasa cały czas szukała potwierdzenia jego słów. Nigdy go jednak nie znalazła, bo Mercury bardzo cenił swoją prywatność. Na początku lat 70. życie erotyczne Mercurego było bardzo bujne. Nikt jeszcze nie słyszał o chorobach takich jak AIDS czy HIV. Podczas podróży do Ameryki powstał utwór „Don’t stop me now”. Miał on odzwierciedlać rozpoczęcie nowego życia. Brak tematu tabu za oceanem bardzo pasował Mercuremu. Mógł pokazać prawdziwą twarz. Nocne życie i nowe związki stały się normą w jego życiu. Nigdy nie oszczędzał na alkoholu czy innych używkach, ponieważ twierdził, że zabawa jest wtedy udana, kiedy goście są szczęśliwi. Krąży wiele legend na temat przyjęć organizowanych przez wokalistę. Jedna mówi, że policjanci wysłani do interwencji z powodu zakłócania spokoju, nie wrócili już do pracy, ponieważ ciastka którymi zostali poczęstowani po przybyciu do hotelu, zawierały spore ilości narkotyków.  Po dłuższym czasie Freddie wrócił do Londynu, a po wyjeździe (oprócz zmienionego wyglądu) nie było śladu. Dopiero pod koniec życia mogliśmy zauważyć konsekwencje młodzieńczych lat życia Freda. 

Show must go on

Ostatnie miesiące życia Mercurego to pasmo cierpień spowodowane burzliwymi latami młodości. Freddie stracił wzrok i nie mógł sam się poruszać. Krążyło wiele plotek na temat choroby artysty. Zmarł
w swoim domu 24 listopada 1991 r. Miejsce jego pochówku jest owiane tajemnicą. Najbardziej prawdopodobne jest to, iż jego skremowane zwłoki zostały pochowane w przydomowym ogrodzie pod wiśnią. Inna wersja mówi o rozsypaniu ich nad jeziorem Genewskim, gdzie znajdowało się studio nagraniowe Queenu.  Pozostawił po sobie ogromną spuściznę. Ludzie badający dzieje muzyki są zgodni: Freddie Mercury zmienił na zawsze historię sceny rozrywkowej. Jest autorem takich utworów jak: "Killer Queen", "Bohemian Rhapsody", "We Are the Champions", "Bicycle Race" i wielu innych. Kilkanaście wydanych płyt, kilkaset koncertów, kilka tysięcy strojów, kilkanaście milionów fanów, a tylko jeden człowiek. Freddie nie jest gwiazdą rocka. Spełniły się jego marzenia. Stał się legendą. 


Karolina Kowalska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz