wtorek, 21 maja 2013

Wyjątkowo smutny maj - Marek Jackowski (1946-2013)



 
źródło:wiadomosci.wp.pl
18 maja wspominaliśmy Iana Curtisa z okazji rocznicy jego tragicznej śmierci. Niestety, od tego roku ta data polskim fanom rocka będzie się kojarzyła także z innym Artystą. W sobotę odszedł Marek Jackowski.

Wielbicielom polskiej muzyki znany był przede wszystkim jako lider i gitarzysta Maanamu, ale muzyczne korzenie Jackowskiego sięgają znacznie wcześniej. Pierwszym jego zespołem były łódzkie Impulsy, w których grał w połowie lat 60. XX wieku.  Z Impulsów wyłoniła się grupa Vox Gentis, w której jego muzycznym partnerem był gitarzysta Zbigniew Frankowski. Kolejnym przystankiem w karierze muzyka był Kraków, gdzie współpracował z Piwnicą pod Baranami, słynną formacją Osjan, a także grupą Anawa, którą wspomógł w nagrywaniu dwóch legendarnych longplayów polskiej muzyki popularnej, Marek Grechuta i Anawa (1970) i Korowód (1971). W tym samym mieście zaczyna się historia Maanamu – w 1975 roku Jackowski stworzył z Milo Kurtisem duet M-a-M, zorientowany na psychodeliczną muzykę świata. Niebawem Kurtisa zastąpił zamieszkały w Polsce Brytyjczyk John Porter, a rok później do składu dołączyła, żona Marka, Olga, używająca pseudonimu Kora. Zespół zmienił nazwę na Maanam Elektryczny Prysznic, ale ostatecznie wybrał nazwę, jaką zna dziś każdy fan rocka. 

1979 rok przyniósł odejście Portera, ale także pierwszy singiel Maanamu – Hamlet/Oprócz. Ta druga piosenka, nostalgiczna ballada w wykonaniu Jackowskiego, stała się pierwszym hitem grupy. Był to jednak przedsmak kariery, która na dobre rozpoczęła się na festiwalu opolskim w 1980 roku. Maanam był tam już zdecydowanie grupą nowofalową, zdecydowanie trzymającą rękę na pulsie ówczesnych trendów. Wykonał tam piosenkę Boskie Buenos z ekspresyjną partią wokalną Kory. Ten jeden hit wystarczył, by Maanam stał się polską grupą numer jeden. Takiego brzmienia, ani takiego głosu - Kora jawiła się jako polska odpowiedź na Siouxsie Sioux – jeszcze w naszym kraju nie było. Sukces ugruntowany został debiutanckim albumem Maanam z 1981 roku z takimi hitami jak Stoję, stoję, czuję się świetnie czy Szare miraże. Kolejne płyty powtarzały wielkie powodzenie debiutu – O! z 1982 roku i o rok późniejszy Nocny patrol to jedne z najsłynniejszych płyt polskiego rocka. W latach 80. Maanam nagrał pięć albumów studyjnych, z czego dwa ukazały się w wersjach anglojęzycznych na Zachodzie. Cała Polska nuciła przeboje Maanamu, z których osiem znalazło się na szczycie listy przebojów Trójki. Przełom dekad był jednak czasem konfliktów w zespole i częstych zmian składu. 

Maanam w pierwotnym składzie odrodził się na początku lat 90. Nie były one okresem tak zdecydowanej hegemonii Maanamu, ale przyniosły cztery udane albumy studyjne i sporo radiowych hitów. Dyskografię zespołu zamykają dwa albumy nagrane już w XXI wieku – Hotel Nirwana (2001) i Znaki szczególne (2004). W 2007 roku Jackowskiemu przydarzył się na scenie wypadek, po którym nie mógł koncertować. W 2008 roku Maanam grał kilka występów bez swojego lidera, a w tym samym roku zdecydowano o zawieszeniu działalności zespołu. Odpoczynek od wielkiej sceny Jackowski wykorzystał na stworzenie nowego zespołu The Goodboys, z którym nagrał album, a także na współpracę z zespołem Plateau przy stworzeniu albumu Projekt Grechuta z piosenkami krakowskiego barda. Z Plateau Jackowski zagrał swój ostatni koncert – 17 marca 2013 roku we Wrocławiu. 

Ostatnie lata Marek Jackowski spędził we Włoszech, w miejscowości San Marco – tam został pochowany. Szkoda, że przy okazji pogrzebu muzyka media zamiast wspomnieć dorobek legendy polskiego rocka, żyją nieprzybyciem Kory na uroczystość, kwestią spadku po zmarłym czy też sprawą ojcostwa drugiego syna Kory i Marka. Nagłówki internetowych portali pojawiające się po śmierci Jackowskiego budzą niesmak. Nie tak powinno wyglądać pożegnanie mistrza.
Maciek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz