piątek, 24 maja 2013

The Smiths - subiektywny singlowy przegląd

źródło: kurrukata.blogspot.com

Maj to wyjątkowy miesiąc dla fanów The Smiths - dwa dni temu mogliśmy celebrować 54. urodziny lidera legendarnej grupy, Stevena Patricka Morrisseya, a 13 maja przypadła okrągła trzydziesta rocznica fonograficznego debiutu popularnych Kowalskich - singla Hand In Glove. Z tej okazji prezentujemy Wam nasz subiektywny przegląd singlowego dorobku The Smiths. Bierzemy pod uwagę oczywiście klasyczną singlową dyskografię, brytyjskie małe płyty z okresu działalności grupy. Wszystkich fanów z góry przepraszamy za subiektywne opinie.
źródło zdjęć: http://www.thesmiths.cat

Hand In Glove (7/10)
(13.05.1983) 
Maj 1983, niepozorna grupa z Manchesteru debiutuje singlem, który nie robi jeszcze szumu na listach. Ale pierwsze koty za płoty. Połączenie postpunkowej surowości z klimatami wczesnych Beatlesów (ta harmonijka!). I jak to u garniturkowych Fab Four, tekst o miłości... Oczywiście nie do końca szczęśliwej, bo nie do zaakceptowania przez otoczenie. Być może z powodu braku różnicy płci bohaterów tekstu – wszystko możliwe, tym bardziej, że na okładce singla możemy raczyć nasze oczy widokiem pana z obnażoną pupą. Klasyczny utwór Kowalskich wypadł znacznie ciekawiej (bo bardziej dynamicznie w miksie) na debiutanckim albumie The Smiths i w tej wersji ocena byłaby wyższa.

This Charming Man (10/10)
(31.10.1983)
Tytuł znów prowokuje do szukania homoseksualnych aluzji – właściciel uroczego auta prowadzi z młodym chłopakiem, któremu oferuje przejażdżkę dialog godny bohaterów Oskara Wilde’a. Jeśli chodzi o muzykę – Johnny Marr serwuje ultrachwytliwy riff, a sekcja rytmiczna generuje rytm pożyczony od Iggy’ego Popa i jego Lust For Life, który stał się niedoścignionym wzorem dla każdej indie-kapeli (posłuchajcie choćby Last Nite The Strokes). Na parkiet!


What Difference Does It Make? (7/10)
(16.04.1984)
Motoryczny, typowy dla wczesnego stylu The Smiths utwór brzmi nieco mniej ekscytująco niż This Charming Man i nie było już w jego przypadku tej świeżości towarzyszącej Hand In Glove, ale sukces na listach osiągnął – 12. miejsce w UK. Dla polskich fanów powinien być to numer szczególny - What Difference Does It Make? to pierwszy i jeden z dwóch utworów Kowalskich notowany na Liście Przebojów Trójki.

Heaven Knows I'm Miserable Now (10/10)
(21.05.1984)
Pierwszy kawałek The Smiths, w którym pojawiają się czarne, soulowe rytmy – co zbliża naszych bohaterów do takich kapel jak Orange Juice. Ale chyba najbardziej pamięta się go za sprawą tekstu.

GAPOWICZ: Jakiej piosence... A! Nie! Przepraszam bardzo, bo nie słyszałem, po prostu, jak pan śpiewał, bo byłem zamyślony. Ale nic, niech, niech pan nie powtarza, o czym było? Pan zreferuje łaskawie, kolego, to ja się zreferuję.

MAMOŃ: Nie no panie...

POETA: Treść jest krótka.

GAPOWICZ: Tak?

POETA: Można ja umieścić w trzech zdaniach. Jestem sam. Nie mam dziewczyny. Jest mi niedobrze.

BOLO: Tyle w tej piosence jest beznadziejnego smutku, tęsknoty, jakichś nieokreślonych i niespełnionych nadziei, ze... chwyta.

William, It Was Really Nothing (10/10)
(24.08.1984)
Krótko (nieco ponad dwie minuty) i treściwie – najlepszy kawałek janglepopowy wszech czasów, z rewelacyjną robotą gitarową Marra. Morrissey popisuje się ciętym tekstem kpiącym z instytucji małżeństwa. Inne skojarzenia? Goła klata Moza ze słowami MARRY ME podczas występu w Top of the Pops.

How Soon Is Now? (10/10)
(28.01.1985)
Aa, How Soon Is Now. Stairway to Heaven lat 80.”, jak to ktoś określił. Kto wie, co poeta miał na myśli? Nieprawdopodobnie potężnie brzmiący numer, w którym Marr brzmi w zupełnie nietypowy dla siebie sposób, bo zamiast czystych fraz atakuje falującymi efektami gitarowymi. Piosenka uchodzi za opus magnum The Smiths, tylko że... no,  kompletnie nie brzmi po „kowalsku”. Rewelacyjny, ale jednak skok w bok. Piosenek definiujących styl grupy należy szukać na innych singlach.

Shakespeare's Sister (6/10)
(18.03.1985)
Zdecydowana obniżka formy – takie tam rockabilly. Dziwna to dla mnie decyzja, że wybrano to na singiel. Z tego typu klimatów lepszym wyborem byłoby znakomite Nowhere Fast.

That Joke Isn't Funny Anymore (8/10)
(01.07.1985)
The Smiths coraz wyraźniej oddalają się od jangle’u – takiego utworu nie powstydziliby się wykonawcy z 4AD, z Cocteau Twins na czele. Onirycznie, atmosferycznie, przestrzennie – rozwijają się chłopaki, nie ma co. W tekście nie pierwszy już raz Morrissey występuje jako rzecznik samotnych i nieszczęśliwych.




The Boy with the Thorn in His Side (10/10)
(16.09.1985)
Marr brzmi bardzo folkowo, a Morrissey się do tego dostosowuje uskuteczniając coś na kształt jodłowania. Jeśli lubicie Morrisseya, na pewno kochacie jego popisy w tym numerze. Jeśli nie – unikać jak ognia! Pierwszy utwór The Smiths promowany teledyskiem, ale zapomnijcie, że wam to powiedziałem, naprawdę nie warto.
 

Bigmouth Strikes Again (9/10)
(19.05.1986)
Kolejna tekstowa perełka, będąca rozliczeniem wokalisty z – jak to byśmy dziś powiedzieli – hejterami, którzy dopiekli podmiotowi lirycznemu na tyle, że mógł poczuć duchową więź z płonącą na stosie Joanną D’Arc. I do tego klasyczny morrisseyowski mindfuck z walkmanem Dziewicy Orleańskiej... W warstwie muzycznej firmowe smithsowskie połączenie elektryków o czystym brzmieniu z akustykami w tle. I cokolwiek oryginalne umieszczenie jako dodatkowej wokalistki Ann Coates, śpiewającej „wiewiórki”. A tak naprawdę to przetworzony studyjnie Morrissey, taki żarcik artystów.

Panic (8/10)
(21.07.1986)
Są takie kawałki The Smiths, gdzie jakkolwiek by się koledzy nie starali, to Morrissey ze swoimi tekstami ich całkowicie przyćmiewa. Bo Panic to w sumie muzycznie nic specjalnego – zrzynka (czego Kowalscy wcale nie ukrywali) z Metal Guru T. Rex w glamowym, marszowym rytmie, plus słodki chórek dziecięcy. Ale to, co ten słodki chórek wyśpiewuje jest powodem nieprzemijającej kultowości numeru. Morrissey rozsierdzony sytuacją, w której radiowy DJ po ogłoszeniu wieści o wybuchu Czarnobyla puścił wesolutki kawałek Wham!, napisał zjadliwy tekst, w którym skazuje didżejów na stryczek, a dyskotece niczym grupa Lombard głosi śmierć (w ogniu). Powód? Because the music that they constantly play/IT SAYS NOTHING TO ME ABOUT MY LIFE. Postulat piosenek mówiących o życiu słuchacza będzie wracał, choćby u T.Love w numerze Kapeloland.

Ask (8/10)
(20.10.1986)
Jedna z najlepszych piosenek The Smiths – lekka jak piórko, z miejsca chwytająca melodia. Jak można było to spieprzyć? Udało się. Po latach numer brzmi koszmarnie sztucznie, próby czasu nie przetrwały jakieś dziwaczne efekty (co to, do cholery? Przetworzona harmonijka?). Podczas nagrywania tego singla The Smiths byli składem pięcioosobowym – przez pewien czas w zespole grał dodatkowy gitarzysta Craig Gannon.

Shoplifters of the World Unite (9/10)
(26.01.1987)
W Ask zbliżyli się na chwilę do jangle popu, by znowu uciec jak najdalej. Tutaj gitara Marra brzmi zaskakująco ciężko (jak na ten zespół, nie ma obaw, The Smiths nie zaczęli grać thrashu). Dla odmiany Morrissey delikatnie wyśpiewuje jedną ze swoich chorych wizji - złodziei sklepowych łączących się celem przejęcia kontroli nad światem.

Sheila Take A Bow (6/10)
(13.04.1987)
Największy przebój na listach – 10. miejsce w UK było niezbitym dowodem, że było to apogeum popularności grupy. I niestety początek końca. Wydaje się, że w przypadku tego kawałka działała już raczej magia szyldu, bo to muzycznie dość błahy kawałek w rytmie zbliżonym do Panic.

Girlfriend in a Coma (3/10)
(10.08.1987)
Wiele osób lubi ten numer, ale darujcie – ten singiel to hańba dla takiej kapeli. Wesołkowaty rytm, głupawa melodia, do bólu pretensjonalne smyki – dramat. Sytuację ratuje nieco tekstowy czarny humor Morrisseya, który łączy infantylną pioseneczkę z przerażającym tekstem.

I Started Something I Couldn't Finish (6/10)
(02.11.1987)
Nawet fajny numer, ale niekoniecznie fajny numer The Smiths. Niby-soul, z instrumentami dętymi, z którymi jakoś Kowalskim nie do twarzy. Za to świetnie wypadł tutaj Morrissey z zadziornymi wokalizami.

 Last Night I Dreamt That Somebody Loved Me (4/10)
(07.12.1987)
Niezbyt udane było te singlowe pożegnanie The Smiths. Smętna, nudna ballada z tekstem o samotności wypada pretensjonalne. 





Maciek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz