środa, 12 czerwca 2013

Ko­piuj mis­trzów, dopóki sam nie zos­ta­niesz mistrzem. (Stefan Żeromski)



Trzy muzyczne zjawiska wyrastające ponad swoją epokę. Muzyczne legendy, które oparły się modom i działaniu czasu stając się klasyką i ikonami pop kultury. Czy na dzisiejszej scenie muzycznej widać ich następców? 

Rynek muzyki popularnej ciągle ewoluuje, zmienia się, idzie nieprzerwanie w pewnych typowych dla swych czasów kierunkach. Trendy przemijają by mogło narodzić się coś nowego, a powodem tych przeobrażeń często są zespoły - legendy, które kierują kulturą masową na całym świecie. Nie tylko zmianom ulega muzyka, jej rodzaj, gatunek aktualnie będący "na topie", ale również moda, sposób myślenia i co za tym idzie postrzeganie świata. Ikony muzyki takie jak: Elvis Presley, The Beatles czy Queen zmienili kulturę masową, postrzeganie świata przez społeczeństwa. Zapisali się złotymi zgłoskami na kartach historii, a po latach nadal ich utwory są często słuchane i remixowane. Dzisiaj powszechność środków masowego przekazu i brak bariery technologicznej namnożył miliony kapel i wokalistów. Każdy chce śpiewać i zaistnieć w świecie. W takich realiach kicz miesza się z talentem, charyzma ze sztucznym gwiazdorzeniem. Programy typu "Mam Talent', "Must be the music" tworzą najczęściej sezonowych wokalistów i zespoły. Kreatywność na dwa, trzy utwory. Wydanie jednej ep-ki to najczęściej niespełnione marzenie. W takich realiach trudno o coś trwałego. Wzorce przeminęły, a inspirowanie do pozycji guru muzyki staje się nierealne.
Jesteśmy świadkami tworzenia się pewnych ciągłych kanonów muzycznych. Najbardziej widoczne jest to na przykładach grup czy wokalistów wykonujących ten sam gatunek. Jednym z najważniejszych triów w XX wieku był Elvis, The Beatles i Mercury. Wiele ich łączyło i to nie było dzieło przypadku.
Era Elvisa Presleya już dawno pokryła się kurzem. Kolorowe stroje, dzikie ruchy w rytmach twista. Cały świat oszalał na punkcie erotycznych tańców artysty na scenie. Miliony nastolatek marzyły o plakacie Presleya w swoim pokoju, a panowie stylizowali swe wyżelowane fryzury na króla rock and rolla. Gdy w Ameryce wszyscy nucili "Jailhouse Rock" w Europie tworzyła się grupa The Beatles. Czterech młodych chłopaków realizowało tym samym swoje muzyczne pasje, za swój wzorzec stawiając sobie idola zza wielkiej wody. Nie wiedzieli jeszcze o tym, że kiedyś prześcigną swego mistrza. Anglia była mocniej narażona na wpływ amerykańskiej kultury aniżeli reszta, szczególnie środkowo-wschodniej, Europy. Brak bariery językowej pozwolił na szybkie i ciągłe przenikanie się nowych nurtów muzycznych.
Już od samego początku istnienia grupy (od roku 1960) dochodzi podczas koncertów do "bitelsomani". Polega ona na masowej histerii fanek pod sceną. Analogiczne sytuacje mają miejsce w Ameryce, gdzie niepodzielnie króluje Presley. Przyjęte schematy i wzorce zachowań sprawdzają się, a zespół odnosi coraz większe sukcesy.  Paul McCartney powiedział w jednym z wywiadów: "Spotkaliśmy Elvisa Presleya pod koniec naszego pobytu w LA. Staraliśmy się o to od lat, ale nigdy nie można było się do niego dostać. On był naszym największym idolem... Można by spojrzeć na zdjęcia z jego amerykańskich koncertów. Publiczność będzie skakała w górę i w dół. Kiedyś można się było temu dziwić, teraz nikt nie siedzi w pierwszych rzędach bo wszyscy tańczą." Od tej pory to The Beatles będzie inspirował przez następną dekadę. Wzorować się na nich będą wielcy, znani i jak później się okaże - godni tego by przyznać się z jakich wzorców korzystali. Jednym z nich był człowiek, który zbudował wokół siebie tyle mitów i historii, że do dzisiaj nie mamy nawet stuprocentowej pewności gdzie został pochowany. Fred jak mówili na niego znajomi. Człowiek, który prześcignął swoją epokę i inspiruje wielu do dnia dzisiejszego.
"Nie lubię swoich zębów, a tak to jestem zajebisty".
Podczas pierwszych sukcesów The Beatles swój gust muzyczny kształtuje Freddie Mercury. Miał wówczas 14 lat i zaczął słuchać swoich pierwszych, wypożyczonych nagrań zagranicznych zespołów. Jego dzieciństwo nie było jednak proste.  Brudne i ciasne ulicę rodzinnego miasta - Stone Town - bardzo go przytłaczały, dlatego siadał w porcie i marzył o wyrwaniu się z tego miejsca. Podczas wakacji roku 1961 mama zaproponowała Freddiemu, że powinien nauczyć się gry na pianinie. Tak wszystko się zaczęło. Szybko robił postępy, a nauczycielka była zaskoczona jego nieprzeciętnym talentem. W 1964 roku wybuchła rewolucja i rodzina Bulsarów musiała opuścić kraj. Freddie trafił do krainy marzeń z lat dzieciństwa, do świata zachodniej muzyki i paryskiej mody - Anglii. Zamieszkał w robotniczej dzielnicy Londynu – miasta, z którym będzie związany aż do ostatnich dni. Tutaj zdał maturę, która była konieczna do rozpoczęcia studiów na wymarzonym kierunku - grafice na Akademii Sztuk Pięknych. Podczas studiów zaprzyjaźnił się z Brianem Mayem  i Rogerem Taylorem. Razem w roku 1971 założyli grupę Queen - jeden z największych i najlepiej rozpoznawalnych zespołów na świecie. Próby w szkolnej toalecie zamienili na profesjonalne studio, a pracę w "lumpeksie" (w wypadku Briana) na życie w luksusie i fortunę.  Najjaśniejszą stroną zespołu był Freddie Mercury. To on jest kompozytorem największych hitów grupy. Nigdy nie ukrywał, że inspiruje się wielkimi poprzednikami. Najwięcej przejął od chłopaków z Liverpoolu. Sam do chwili śmierci zagrał ponad 700 koncertów zbierając kilkudziesięciomilionową widownie. Nie udało się mu jednak przebić swego guru (The Beatles ponad 1000 koncertów). Inni członkowie zespołu Queen stali się tłem dla poczynań wokalisty. Freddie traktował koncert jako przedstawienia. Wychowany na wielkim show Beatelsów chciał temu dorównać. Dlatego były to wielkie widowiska z tysiącami świateł i kostiumów.

Freddie Mercury to ikona muzyki. Jego głos zadziwiał i stał się wzorem do naśladowania. Oprócz niego, Fred posiadał ogromną charyzmę, która zbudowała jego image jak również wizerunek grupy Queen. Muzyka i przyjęte schematy takie jak rytm i melodia były wielokrotni powielane przez innych. W latach 80. nie było innego tak znanego zespołu, który byłby w takim stopniu kopiowany. Queen zapoczątkował pewne, unikalne brzmienie które w latach 90. było już bardzo popularne. Sam też korzystał z nowo powstającego nurtu disco. Szczególnie ostatnie utwory są komponowane właśnie w takich klimatach.

 

Każdy artysta swój repertuar na początku kariery zapożycza od innych. Wzorowanie się nie jest czymś złym. Obecnie do inspirowaniem się zespołem Queen przyznaje się: Maryla Rodowicz, Lady Gaga, czy Robbie Wiliams. Tym trzem zjawiskom muzycznym (Presley, The Beatles, Queen) inspiracja własną twórczością bardzo pomogła w przejściu do historii. Wszystkie one odniosły niekwestionowany sukces z swojej branży. Uczyły się od siebie wiele - od komponowania muzyki po zachowania sceniczne.

Rola ucznia i mistrza jest dostrzegalna w każdym zawodzie i profesji. W świecie muzyki również jest mocno zakorzeniona. Do chwili wyklarowania się charakterystycznego i unikalnego brzmienia zespołu potrzebne są wzorce które mu to umożliwią. Dzisiejszego rynku muzycznego nie można jednak przyrównywać to tego sprzed kilkunastu lat. Wiele "sezonowych gwiazd" upada, a wielkich zespołów jest jak na lekarstwo. Inspirowanie się zatem twórczością innych jest coraz mniej obecne. Często łut szczęścia powoduje, że ktoś odnosi spektakularny sukces. Przykładem może być utwór "Gangnam Style". Powiew świeżości i nowe brzmienie - właśnie tego obecnie najbardziej pożądamy, a wzorując się na czyimś sukcesie nigdy tego nie osiągniemy. Dzisiaj nie widać zatem nowych, obiecujących artystów, którzy będą ubiegali się o tytuł legendy. Nie staną się oni także guru, który będzie kopiowany w następnej dekadzie.


Karolina Kowalska 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz